wtorek, 26 września 2017

Narodziny po śmierci cz.1


W tej ciąży czułam się wyjątkowo dobrze.  Na ostatnim USG wszystko wydawało się w porządku. Maleństwo rosło szybko, miało już paluszki, lekarz nawet zauważył i poinformował mnie, że to kolejny synek. Czułam się szczęśliwa. Miałam co jakiś czas ból, rozpierający, jakby ucisk w brzuchu.... Ale lekarz powiedział że wszystko jest ok, że to normalne, macica się rozciąga. W sumie w poprzedniej ciąży też czułam coś takiego, ale nie tak wcześnie. I nie tak wyraźnie - kilka dni po wizycie najmocniej, ale poleżałam i przeszło. Z niecierpliwością czekałam na pierwsze ruchy, czasem coś wydawało mi się, ale nie wiedziałam czy to dziecko czy coś mojego...
Zrobiłam badanie krwi i inne, co dziwne - nie miałam anemii jak zawsze w ciąży, a wyniki były wręcz wymarzone.
Po miesiącu od poprzedniej przyszedł czas na kolejną wizytę. Ta miała być bardziej wyjątkowa - było to już niemal 21tygodni - położna miała pierwszy raz dać mi posłuchać serduszka mojego Słoneczka. Z uśmiechem przekroczyłam jej gabinet. Po kilku minutach prób jednak zrezygnowała, niemogła znaleźć. Wystraszyłam się wtedy troszkę, ale uspokajała mnie, że już nie raz się tak zdarzyło. Wyszłam więc po standardowych badaniach do poczekalni. No, kilka pań jeszcze przede mną było. W sercu zasiany niepokój, kręciłam się niecierpliwie. W końcu moja kolej.
Weszłam do gabinetu, wiadomo, krótka rozmowa... No tak, poprzednio nie było badania ginekologicznego, więc na samolot. Wszystko w porządku. No to teraz pani się położy, zrobimy USG. Super, nie mogłam się doczekać aż zobaczę Synka. Tylko czemu doktor nie włączył monitora przede mną? (Lekarz miał swój przy sprzęcie, a drugi dla pacjentki wisiał nad jej nogami)
Popatrzyłam na niego. Zmarszczył brwi, patrzył uważnie w ten swój monitor,co chwilę coś tam przesuwa, przyciska, kręci tą głowicą od USG po moim brzuchu..... Pytam, czy coś nie tak. Mówi, że dziecko jakby nie urosło, i coś nie tak. Oblała mnie fala gorąca. Myślę, może chory jest? Tyle się tego słyszy ostatnio.... Po chwili lekarz włącza 'mój' monitor. Proszę zobaczyć. Przykro mi. Jego serduszko nie bije.
Spojrzałam. Widzę Go. Ale nie widzę tej migającej plamki. Czuję jak moje serce wali, chuczy mi w uszach. Próbuję coś powiedzieć, szczęki odmawiają posłuszeństwa. Jeszcze raz.... Ale jak to? Lekarz powtarza, że mu przykro. Że w tak zaawansowanej ciąży nie zdarzyło się mu, choć młodym lekarzem nie jest. Odwraca tą głowicę i pokazuje mi twarz mojego Synka. Czuje, że coś mi spływa po twarzy. Łzy? Głaszcze mnie po głowie, po policzku. Mówi coś, wiele rzeczy, nie dochodzi do mnie.... Co jakiś czas wyłapuję tylko "przykro mi" "czasem się tak zdarza" "niech pani zadzwoni do męża"... Niewiem jak, ale siedzę już naprzeciw niego, dzieli nas biurko, on coś pisze, niewiem co, w karcie, połowę zasłania monitor komputera. Mówi, że muszę teraz go posłuchać. Skupiam uwagę na nim, mając przed oczami obraz USG. Każe zgłosić mi się do szpitala. Tłumaczy, że maleństwu przestało bić serduszko nie mniej niż 3 tygodnie temu. Nie wie, czemu organizm nie dał mi znać, że coś się dzieje. Może poprosić położną, to mnie zaprowadzi. Karetki nie wezwie, bo to blisko, jedna ulica dalej. Mówię że nie chcę. Spokojnie tłumaczy, że nic nie da się zrobić, że muszę się zgłosić. Mogę wrócić do domu ale z rana mam się stawić w szpitalu. Zgadzam się. Dał mi skierowanie. Po chwili jestem znów w poczekalni. Dzwonię do męża. Mówię mu wszystko. Nie może w to uwierzyć. Zaraz ktoś po mnie przyjedzie. Nie czekam idę. Nie zastanawiam się dokąd, byle ruszyć się z tąd. W głowie milion myśli. Co zrobiłam nie tak? Dlaczego? Przecież Go kocham.... Niech będzie nawet chory, ale niech będzie... Jak to nie będę Go miała? Do szpitala żeby się urodził? Jak jeszcze tyle czasu.... On nie może... Nie wierzę.... Stoję na moście. Pod spodem tory, z daleka nadjeżdża pociąg. Nagły impuls by zeskoczyć....

Telefon dzwoni, patrzę od niechcenia kto to... mąż.... Już nie dzwoni. Ale... Widzę na ekranie moje dzieci, na tapecie. Nie mogę.... muszę się zebrać, dla nich....

#strata #cierpienie #poronienie #Synek

czwartek, 14 września 2017



Kiedy dziecko umiera nim naprawdę zaczęło żyć....





Wielka prośba do mężczyzn. Jeśli twoja dziewczyna / konkubina / żona.... - jeśli ona straciła wasze dziecko w czasie ciąży lub zaraz po porodzie - rozmawiaj z nią o tym. Nie od razu, bo gdy rana wciąż jest świeża ona najchętniej odeszłaby za swoim maleństwem. Niezależnie od tego czy to było pierwsze czy kolejne, czy długo wyczekiwane czy niespodzianka, czy ciąża trwała długo czy tylko kilka tygodni.... Bądź przy niej, dbaj, okazuj miłość i zrozumienie. Pilnuj, nie zostawiaj samej, ona nie widzi sensu swego życia... Przytulaj. Zwłaszcza gdy płacze po cichu nocą. Nie wymagaj. Ona czuje, jakby ktoś wydarł jej serce, nie rozumie czemu inni żyją normalnie gdy dla niej świat się skończył, nic już się nie liczy...
Kiedy rana powoli zacznie się zabliźniać, wtedy będzie potrzebowała rozmowy. Rozpoznasz to po tym, że stopniowo będzie bardziej przytomna, czasem zauważysz te ogniki w oczach, znów będzie robić to co zawsze.... Nie myśl, że się pogodziła z tym i ze już wszystko jest dobrze. Teraz dalej rozpieszczają ją. I nie odwracaj wzroku, gdy wspomni o maleństwu. Wręcz przeciwnie. Powiedz, że gdyby było dobrze to ono byłoby... wiem że ciężko uruchomić wyobraźnię, ale spróbuj zobaczyć jak wyglądałoby wasze życie gdyby wszystko było dobrze. I powiedz jej, że też tęsknisz. Że kiedyś wszyscy będziecie razem, szczęśliwi. Że oboje kochacie je najmocniej na świecie. Jeśli kochasz ją, spróbuj. Nie naciskaj jeśli ona nie będzie chciała o tym mówić. Ocieraj jej łzy które napewno się pojawią.

I pamiętaj - ona nigdy się z tym nie pogodzi. Z czasem rana się zabliźni, nie będzie aż tak boleć. Ale nigdy się nie zagoi. Nawet jeśli ona mówi co innego.



A kiedyś napiszę boleśnie krótką historię mojego Synka.......





#poronienie #smiercdziecka #cierpienie #milosc #zlamaneserce #kiedyzycietracisens